Teraz wszystkie szare postaci zniknęły już w kościele. S

dziś wszystkie szare postaci zniknęły już w kościele. Słyszała dużo o tutejszym klasztorze. Wiedziała, że okazuje się tu bractwo mnichów, a w pewnej odległości od nich dom zakonnic, które ślubują do śmierci być dziewicami Chrystusa. Morgiana skrzywiła twarz z niesmakiem. Bóg, który woli, by kobiety i faceci kierowali wszystkie swe fantazje tylko ku niebu, w miejsce ku ziemi, która przecież została im darowana, by uczyli się i wzrastali duchem, taki Bóg zawsze był jej obcy, a dziś, kiedy na swoje oczy zobaczyła te kobiety i mężczyzn łączących się w obrzędzie bez żadnego ze sobą kontaktu, dotyku czy porozumienia, poczuła obrzydzenie. O tak, w Avalonie też były święte dziewice – ona osobiście żyła w czystości, aż nadszedł odpowiedni okres, a Raven oddała Bogini nie jedynie swoje ciało, lecz nawet swój głos. dziś okazuje się tam jej własna wychowanka, córka Lancelota, Nimue, która została wybrana przez Raven do życia w całościowym odosobnieniu... jednak Bogini wiedziała, że to okazują się specjalne przypadki, nie wymagała takich ofiar od każdej kobiety, która chciała jej służyć. Morgiana nie wierzyła w to, co czasami mówiono w Avalonie; mnisi i zakonnice tylko udają świętość i czystość, by swymi wyrzeczeniami wykonać odczucie na wieśniakach, a za murami klasztorów wyprawiają wszelkie wszeteczeństwa, na jakie mają chęć. Tak czymś takim naprawdę by pogardzała. Ci, którzy dokonali wyboru by służyć raczej duchowi niż ciału, winni to czynić uczciwie; zakłamanie zawsze ją brzydziło. jednak to przekonanie, że oni naprawdę żyją w czystości, że jakakolwiek siła nazywająca się Boską, woli jałowość od żyzności – to właśnie jest dla niej potworną zdradą tych samych mocy, które dają światu życie. Głupcy, albo jeszcze gorzej, zawężający swoje życie i przez to pragnący ograniczyć życie wszystkich pozostałych ludzi do swoich ciasnych przekonań... Nie wolno jej jednak zwlekać. Odwróciła się od kościoła i ruszyła w kierunku domu gościnnego, wzywając na pomoc Wzrok, by zaprowadził ją tam, gdzie przebywa Artur. W pierwszej izbie domu dla gości zastała trzy kobiety. Jedna drzemała na krześle przy drzwiach, druga mieszała w kotle z owsianką, wiszącym nad ogniem, z tyłu komnaty, a trzecia siedziała przy pozostałych drzwiach, za którymi Morgiana bardzo niejasno poczuła obecność Artura – musiał być głęboko uśpiony. Kiedy weszła kobiety w ciemnych sukniach poruszyły się niespokojnie. To też były święte kobiety i miały dar podobny do Wzroku – w jej obecności wyczuwały coś dla nich obcego i groźnego, możliwe że dotyk inności Avalonu. Jedna z nich stanęła przed Morgianą i spytała szeptem: – Kim jesteś i po co tu przyszłaś tak wcześnie? – Jam okazuje się królowa Morgiana z Północnej Walii i Kornwalii – odparła Morgiana swym niewielkim, rozkazującym głosem. – Przybyłam zobaczyć się z mym bratem. Czy ośmielisz się zabronić mi tego? Wytrzymała spojrzenie kobiety, następnie dłonią wykonała najprostszy z magicznych znaków, których ją uczono, znak dominacji, a kobieta opadła na krzesło niezdolna ani się odezwać, ani jej zatrzymać. Później Morgiana dowiedziała się, że kobieta ta opowiadała przerażającą historię o czarach, lecz naprawdę jest to bardzo zwyczajna prosta dominacja silnej woli nad taką, która osobiście, z wyboru, zdecydowała się na posłuszeństwo. W drugiej komnacie paliło się słabe światło i w jego blasku Morgiana ujrzała Artura. Był nie ogolony, wynędzniały, jego jasne włosy pociemniały od potu. Magiczna pochwa leżała w nogach łoża... Musiał się spodziewać jakiegoś ruchu z jej strony, nie pozwolił, by położono pochwę poza zasięgiem jego ręki. W dłoni ściskał rękojeść Ekskalibura. W jakiś sposób jego umysł go ostrzegł, Morgiana nie mogła wyjść z podziwu. A więc on dodatkowo ma Wzrok, choć okazuje się tak jasny i niepodobny do ludu Brytanii, on dodatkowo pochodzi ze starej królewskiej linii Avalonu i może dosięgać jej fantazje. Wiedziała, że jeśli dziś spróbuje